Ten tekst przeczytasz w 9 min.
od siebie słów kilka
Lago di Sorapiss to malownicze górskie jezioro w Dolomitach, w północnych Włoszech. Znajduje się w grupie górskiej Dolomitów, w prowincji Belluno, w regionie Weneckim we Włoszech. To stosunkowo odosobnione jezioro znajduje się w otoczeniu imponujących szczytów górskich takich jak Punta Sorapiss (3205 m), Punta Nera (2417 m) czy Zurlon (3053 m). Samo jezioro położone jest na wysokości około 1 920 metrów nad poziomem morza, co sprawia, że należy do najwyżej położonych jezior w Dolomitach.
Lago di Sorapiss to jedno z najbardziej znanych i pięknych jezior w regionie Dolomitów. Z całą pewnością obok Secedy, Averau czy Lago di Ferdera należy do najczęściej odwiedzanych miejsc w tej części Włoch. Charakterystyczną cechą jeziora jest kolor jego wody, który mieni się jasnymi, turkusowymi barwami. Na szczególną uwagę zasługuje górna część jeziora, ponieważ charakteryzuje się niesamowitym punktem widokowym na szczyt Punta Sorapis. Przy słonecznej pogodzie góra ta odbija się w wodach jeziora. To miejsce jest szczególnie często fotografowane i uwieczniane na obrazach.
Przy jeziorze zbiega się kilka szlaków, dlatego można do niego podejść na kilka sposobów. Wszystkie szlaki należą jednak do trudnych lub bardzo trudnych. Najłatwiejszymi szlakami są szlaki oznaczone numerami 215 z przełęczy Passo Tre Croci oraz 217 z wioski Auronzo. Pozostałe szlaki zwłaszcza te prowadzące z San Vito di Cadore prowadzą przez wysokie partie gór i są bardzo trudne technicznie z dużą liczbą drabinek o schodów. Trudność, odległość oraz poziom przewyższenia nie odstrasza jednak turystów od zobaczenia Lago di Sorapiss. Każdy niech pamięta, że są to wysokie już góry, bo byliśmy świadkami sytuacji na szlaku w której o mały włos nie doszło do tragedii. O tym jednak poniżej.
KRÓTKI OPIS NASZEJ TRASY
Naszą wyprawę na Lago di Sorapiss podobnie jaki na inne szlaki w Dolomitach z przyczyn logistycznych rozpoczęliśmy bardzo późno, ponieważ wychodząc na szlak była godzina 11. Nasz plan zakładał podejście na Lago di Sorapiss od strony przełęczy Passo Tre Croci szlakiem numer 215. Szlak ten zdawał się najłatwiejszy ze względu na najmniejszą różnicę poziomów. Długość szlaku w dwie strony to około 12 km. Pogoda jak w czasie naszego całego pobytu była dobra i wręcz upalna.
Trudności na Passo Tre Croci i początek ścieżki
Weekend oraz późna godzina przyjazdu sprawiła, że na dużym parkingu przy początku szlaku nie było już miejsc parkingowych. Z tego względu musieliśmy zjechać półtora kilometra z przełęczy w pobliże ogromnych parkingów przy wyciągach nad rzeką Rio Gere. To sprawiło, że już na starcie doszło nam około 1000 m drogi w jednym kierunku. Jednak sama odległość nie była tak zła jak zaskakująco ostre podejście na Passo Tre Croci szlakiem 209, które było w ostrym słońcu.
Na przełęczy Passo Tre Croci weszliśmy dopiero na szlak, który prowadził na Lago di Sorapiss, czyli szlak 215. Od przełęczy ścieżka prowadzi przez las, jest bardzo szeroka, dlatego kilometry w tym miejscu uciekały bardzo szybko. Dodatkowo cień sprawiał, że nie męczyliśmy się w tym miejscu znacząco, a znikoma liczba turystów dawałą poczucie swobody. Szkoda jednak, że ta część trasy nie obfitowała w spektakularne widoki.
Po drodze można napotkać bunkry i stanowiska strzelnicze, które prawdopodobnie broniły przejścia na ścieżce, która prawdopodobnie w przeszłości była drogą. Fortyfikacje są nieco ukryte w lesie, ale odradzamy wejście do nich ponieważ obecnie służą jako dzikie toalety.
Coraz trudniej
Po przejściu około 1,5 km szlakiem 215 dobra droga się kończy tuż przy zamurowanych wejściach do jaskiń, które prawdopodobnie są sztuczne. Od tego miejsca ścieżka jest dosyć wąska, ale w miarę płaska i równa. O tego miejsca czasami pojawiają się miejsca z których rozpościerają się widoki na dolinę rzeki Torrente Rudavoi i znajdujące się tam górskie szczyty masywu Cima Cadin di San Lucano (2839 m). Niedaleko dalej pojawiają się pierwsze trudności na szlaku czyli przejście przez kaskady na górskim strumieniu. Trudność winka z tego, że mokre skały są bardzo śliskie a kaskady stosunkowo śliskie, więc trzeba tutaj uważać. Dodatkowo trzeba ustępować miejsca turystom idącym w kierunku powrotnym.
Za kaskadą zaczyna się dosyć stromy odcinek biegnący przez las. Po pokonaniu tego kawałka droga nieco wypłaszacza się i następne kilkaset metrów pokonuje się starym świerkowym lasem, który miejscami jest dosyć mroczny. Wraz z końcem lasu szlak staje się mocno stromy. Podejście jest długie i męczące, ale brak drzew pozwala na obserwację gór w kierunku wschodnim. Od zachodu natomiast pojawiają się strome zbocza Cime del Laudo.
Schody i liny których nie ma na mapie
Po przejściu kolejnych kilkuset metrów spotkało nas zaskoczenie w postaci bardzo trudnego kawałka ze sztucznymi pomocami na szlaku. Zaskoczenie nasze spowodowane było tym, że mapy nie pokazywały takich niespodzianek. W tym miejscu ścieżka w wielu miejscach jak i przejścia stają się jednoosobowe. Zmuszało nas to do oczekiwania, aż turyści z jeziora zejdą byśmy mogli iść dalej.
Pierwszą sporą trudnością dla niewprawionych turystów było wejście na skałę za pomocą przymocowanej liny, ale lina ta zaczynała się 2 m nad podnóżem skały. Widać było, że dużo ludzi miał z tym problem zwłaszcza przy zejściu, ponieważ część turystów „zjeżdżała na tyłku” ;). Było to dosyć zabawne. Kawałek za skałą pojawiły się schody, którymi podchodziło się około 20 m w górę. Schody te były oczywiście wąskie więc z ruchem naprzemiennym, a zarówno na górze jak i na dole za dużo miejsca nie było. Z tego powodu pokonanie schodów zajęło sporo czasu, który traciliśmy głównie na czekaniu. Barierka przy schodach bardziej zniechęcała do trzymania się niej, niż zapewniała bezpieczeństwo, ponieważ chybotała się mocno we wszystkich kierunkach.
Niebezpieczne zdarzenie na szlaku
Gdy myśleliśmy, że minęliśmy najtrudniejszy kawałek na szlaku zrobiło się jeszcze gorzej dalsza część ścieżki prowadzi w zasadzie po półce skalnej. Zatem z jednej strony była przepaść z drugiej strony wysoka turnia góry. Na wielu odcinkach w tym miejscu rozciągnięta jest lina asekuracyjna, a ścieżka jest na jedną osobę. Dodatkowo półka jest nierówna i śliska. Mijanie się z turystami wracającymi z nad jeziora w tym miejscu należy do niebezpiecznych.
W takim właśnie miejscu gdzie czekaliśmy, aż zejdą turyści wracający z Lago di Sorapiss doszło do niebezpiecznego zdarzenia. Jeden ze starszych turystów potknął się na szlaku w wyniku czego upadł na wąskim przejściu. Całe szczęście na urwisku w tym miejscu rosła kosodrzewina, która nieco zaasekurowała nieszczęsnego wędrowca. Gdyby nie to drzewko i pomoc udzielona w podniesieniu się turysty to starszy pan byłby spadł w przepaść.
Jak widać góry są piękne, ale niebezpieczne dlatego trzeba zawsze mierzyć siły na zamiary i być odpowiedzialnym. My byliśmy zszokowani jak dużo w takim miejscu jest ludzi nieprzygotowanych do takiej wędrówki. Jak dużo ludzi idzie z małymi dziećmi w nosidełkach, jak dużo idzie z pieskami. Naszym zdaniem to nieodpowiedzialność i czysta brawura ze strony tych ludzi. Dlatego apelujemy, żeby w góry iść odpowiedzialnie !
Malo czasu i decyzja o powrocie
Na pokonanie następnych 200 metrów na półce skalnej potrzebowaliśmy blisko godzinę ze względu na coraz większy ruch na szlaku. Późna pora dnia sprawiła jednak, że zaczęliśmy się zastanawiać czy warto iść dalej. Do jeziora zostało nam co prawda około 800 m, ale półka skalna miała ciągnąć się jeszcze co najmniej 200 m. Do tego liczba turystów wracających była coraz większa. Nasze zmęczenie było już w tym moemecie bardzo duże i wynikało ze skupienia, do którego zmuszał nas duży ruch na szlaku.
Po kilku minutach stwierdzamy, że zawracamy. Zaczynamy iść więc ze strumieniem ludzi wracających, który idą raczej powili, ale idą. Wynika to z faktu, że turystów idących na jezioro około przed godziną 15 już praktycznie nie ma. Półkę skalną pokonywaliśmy zatem powoli, ale płynnie, ponieważ nie tworzyły się zatory. To uświadomiło nam, że niestety na szlak wyszliśmy zdecydowanie za późno. Na tak trudnych i wąskich szlakach trzeba chodzić z potokiem ludzi to jedyne wyjście.
Droga powrotna z Lago di Sorapiss, którą szliśmy była dokładnie taka sama jak droga która weszliśmy i zabrała nam około 2 h, czyli połowę tego co zabrało nam podejście.
podsumowanie i parkowanie
Dla nas Lago di Sorapiss pozostaje nie zdobyte, cóż kiedyś tu wrócimy i wyjdziemy na szlak wcześniej. Musimy tylko znaleźć nocleg dużo bliżej wyjścia na szlak.
Lago di Sorapiss to magiczne miejsce w sercu Dolomitów, które przyciąga turystów z całego świata swoim pięknem i spokojem. To doskonałe miejsce dla miłośników przyrody, wędrowców i fotografów, którzy chcą doświadczyć uroku włoskich gór. Piękna jest także droga z przełęczy Passo Tre Croci, któa oferuje niesamowite widoki. Nie do przecenienia są także wrażenia z samego szlaku, który choć trudny daje dużo przyjemności. Ścieżka na Lago di Sorapiss to jeden z najtrudniejszych szlaków którymi szliśmy.
Parkingi przy Passo Tre Croci są duże i darmowe. Przypuszczamy, że jeśli przyjedzie się tutaj do godziny 9 to nie bedzie problemu z parkowaniem. Problemy większe mogą być oczywiście w weekendy. W razie problemów można skorzystać z parkingów przy wyciągach nad rzeką Rio Gere. Stan parkingów jest oczywiście typowy dla tego regionu, czyli mogą być na nich duże wyrwy wypłukane przez wodę na co trzeba uważać.