Ten tekst przeczytasz w 6 min.
od siebie słów kilka
Szpital Zakonu Kawalerów Maltańskich w Mokrzeszowie to monumentalna neogotycka budowla, która od lat popada w ruinę. Jednak tajemnice związane z budynkiem budzą niepokój zarówno wśród miejscowych, jak i miłośników opuszczonych miejsc. Obiekt położony jest w malowniczej okolicy na Dolnym Śląsku i otacza go rozległy, dawniej starannie zaprojektowany park. Jego architektura i rozmiar sprawiają, że miejsce to wygląda niczym pałac, choć jego historia jest znacznie mroczniejsza.
Największe kontrowersje wokół szpitala budzą jego losy w okresie II wojny światowej, gdy trafił pod zarząd Związku Dziewcząt Niemieckich (BDM). To właśnie wtedy, według niektórych źródeł, miał stać się jednym z ośrodków stowarzyszenia Lebensborn, zajmującego się selektywnym rozmnażaniem aryjskiej rasy.
Po wojnie budynek pełnił funkcję koszar Armii Czerwonej, a później szkół rolniczych. W latach 90. trafił w ręce prywatnego inwestora, który rzekomo chciał przekształcić go w hotel, ale po rozpoczęciu prac remontowych tajemniczo zniknął. Obiekt od tego czasu popada w ruinę, a mieszkańcy omijają go szerokim łukiem, twierdząc, że nocami słychać tam jęki dawnych pacjentów.
Historia
Historia szpitala w Mokrzeszowie jest pełna zwrotów akcji i tajemnic. Budynek powstał w XIX wieku dzięki wsparciu finansowemu lokalnego właściciela ziemskiego, który przekazał majątek Joannitom czyli Zakonowi Kawalerów Maltańskich. Zakon ten znany był ze swojej działalności szpitalnej. Początkowo Szpital Zakonu Kawalerów Maltańskich w Mokrzeszowie faktycznie pełnił swoją rolę dla chorych i rannych. Z dokumentów wynika także, że pod koniec XIX wieku w budynku znajdował się dom starców.
Podczas I wojny światowej budynek wykorzystywana jako szpital wojskowy dla pilotów Luftwaffe. Według niektórych dokumentów źródłowych piloci i żołnierze byli poddawani tutaj nowatorskim, jak na tamte czasy, procedurom medycznym. Po zakończeniu działań wojennych placówkę przekształcono w sanatorium, ale problemy finansowe Joannitów sprawiły, że w 1926 roku sprzedano ją prywatnemu żydowskiemu inwestorowi. Niestety, nowy właściciel szybko porzucił budynek, rzekomo po rozkradzeniu jego majątku. Legendy mówią jednak o tym że nowego właściciela wygnały duchy. Zniknięcie właściciela rozpoczął serię dramatycznych wydarzeń związanych z własnością tego obiektu.
Najbardziej kontrowersyjny okres w historii obiektu przypada na lata 1938-1945, kiedy to trafił pod zarząd Związku Dziewcząt Niemieckich. Organizacja ta była częścią struktur nazistowskich i zajmowała się wychowaniem młodych kobiet w duchu narodowego socjalizmu. Niewiele wiadomo o tym co działo się w tym okresie, ale kilka źródeł wskazuje na działalność ośrodka stowarzyszenia Lebensborn w tym miejscu. Niemieccy naukowcy prawdopodobnie prowadzili tu eksperymenty mające na celu „odnowienie niemieckiej krwi”.
Po zakończeniu wojny szpital przejęła Armia Czerwona i służył jako koszary do 1947 roku. Następnie pełnił funkcję szkoły rolniczej, a w latach 90. trafił w ręce prywatnego inwestora, który tajemniczo zniknął po rozpoczęciu prac remontowych. Od tego czasu budynek pozostaje opuszczony i niszczeje.
Stowarzyszenie Lebensborn (Źródło Życia)
Stowarzyszenie Lebensborn zostało założone w 1936 roku przez Heinricha Himmlera jako część programu selektywnego rozmnażania czystej rasy aryjskiej. Oficjalnie miało pełnić funkcję ośrodka opieki nad matkami i dziećmi, jednak w rzeczywistości było to miejsce, w którym propagowano nazistowską ideologię rasową.
W niektórych niemieckich źródłach pojawiają się informacje, że szpital w Mokrzeszowie mógł być jednym z takich ośrodków. Mówi się, że kobiety czystej rasy aryjskiej (niezależnie od narodowości) mieszkały tutaj w czasie ciąży, a następnie oddawały dzieci rodzinom niemieckim.
Część badacze uważa także że przeprowadzono to eksperymenty genetyczne mające na celu “wyhodowanie” idealnego Niemca. Dzieci nie spełniające „norm” czystości aryjskiej prawdopodobnie były spalane w wielkich piecach znajdujących się na terenie ośrodka.
Podobno znajdowały się tutaj także dzieci odebrane rodzicom uznanym za „niewystarczająco niemieckie”.
Choć brakuje oficjalnych dokumentów potwierdzających działalność Lebensborn w Mokrzeszowie, relacje okolicznych mieszkańców i tajemnicza historia budynku wzbudzają wiele podejrzeń.
Ciekawostki
- Duchy przeszłości – lokalni mieszkańcy twierdzą, że nocą w budynku słychać jęki rannych żołnierzy i płacz dzieci.
- Zniknięcie inwestora – prywatny właściciel, który kupił budynek w latach 90., zniknął bez śladu, podobnie jak żydowski właściciel z lat dwudziestych XX wieku. Teren od tego czasu niszczeje.
- Cena nie do przeskoczenia – budynek był dwukrotnie wystawiany na sprzedaż, ale cena 2,5 mln zł odstraszyła potencjalnych kupców.
- Ośrodek Lebensborn? – choć brakuje oficjalnych dokumentów, wiele wskazuje, że obiekt mógł być częścią kontrowersyjnego niemieckiego nazistowskiego programu.
Legendy
Duchy pacjentów
Według miejskich legend, szpital nawiedzają duchy pacjentów, którzy nigdy nie opuścili jego murów. Mieszkańcy twierdzą, że nocami w budynku słychać jęki rannych żołnierzy i dziecięcy płacz. Niektórzy twierdzą, że widzieli w oknach postacie w białych fartuchach, choć od lat nikt tam nie mieszka.
Nazistowski okultyzm
Obecnie wiadomo, że nazistowskie Niemcy starały się czerpać „energię” z różnorodnych praktyk i rytuałów okultystycznych. Praktyki te miały być wykorzystywane w działaniach pseudonaukowych które odbywały się na terenie tego szpitala. Między innymi te działania miały na celu wyhodowanie idealnego aryjskiego przedstawiciela narodu niemieckiego.
Tajemnicze zniknięcie właściciela
Inna legenda mówi, że niemiecki inwestor, który kupił budynek w latach 90., w rzeczywistości odkrył w jego podziemiach coś tak przerażającego, że postanowił natychmiast zniknąć. Niektórzy uważają, że natrafił na dokumenty Lebensborn lub inne dowody związane z nazistowską działalnością w budynku.
Inne źródła podają, że właściciel ten był potomkiem jednego z dawnych „naukowców” pracujących w tej placówce. Brak wiedzy i doświadczenia w rytuałach okultystycznych w sprawie jednak, że inwestor ten zniknął bez śladu.
Podsumowanie i parkowanie
Szpital Zakonu Kawalerów Maltańskich w Mokrzeszowie to miejsce pełne tajemnic i niewyjaśnionych historii. Monumentalna budowla, która kiedyś była symbolem opieki i szpitalnej troski, dziś popada w ruinę wzbudzającą grozę. Oglądanie budynku z zewnątrz robi wrażenie, Niestety nie można wejść na jej teren. Wyjścia strzeże w miarę nowy płot, a my nie chcemy wchodzić na tereny szczelnie ogrodzone. Nie zmienia to faktu, że chętni nie będą mieli problemu z wejściem na teren obiektu, ponieważ w sieci znajduje się sporo całkiem nowych zdjęć z jego wnętrz.
Jeśli ktoś lubi klimaty opuszczonych miejsc i tajemniczych historii, warto tutaj przyjechać, choćby tylko po to, by poczuć atmosferę tego miejsca. Obiekt jest w w złym, ale nie fatalnym stanie technicznym. Jego wielkość i styl architektoniczny wciąż zachwycają. W godzinach wieczornych klimat może być tutaj jeszcze bardziej mroczny. Naszym zdaniem to idealne miejsce na kręcenie horrorów.
Szpital Zakonu Kawalerów Maltańskich w Mokrzeszowie to jedno z tych miejsc, które budzą więcej pytań niż odpowiedzi – i właśnie to sprawia, że jest tak fascynujące. Historię o duchach oraz tajnych niemieckich projektach związanych z tym budynkiem działają na nas jak magnes. Niestety zrezygnowaliśmy z wejścia na teren mając na uwadze wolę właściciela, który postawił całkiem świeży płot.
Parking znajduje się w pobliżu budynku, ale nie ma wyznaczonych miejsc postojowych.