Ten tekst przeczytasz w 3 min.
od siebie słów kilka
Ostatni dzień naszej pierwszej złombolowej przygody zaczynamy w samochodzie, na jednym z czeskich parkingów. Na zegarkach wybija 8:00 rano, a my mamy jasny cel: zdążyć na finał Mistrzostw Świata w siatkówce Polska–Brazylia, który rozpoczyna się za 12 godzin. Trasa Pilzno – Nysa wydaje się być tylko formalnością, to dla nas jak bułka z masłem, choć po ostatnich dniach wiemy, że z Babcią nigdy nic nie jest pewne.
Po porannym przebudzeniu ruszamy na stację benzynową, gdzie czeka na nas nie lada luksus – całkiem przyzwoita toaleta. W ramach oszczędności myjemy zęby w zimnej wodzie, bo za ciepłą trzeba dopłacić. Szybki prysznic nie wchodzi w grę, ale zmiana skarpetek to już absolutna konieczność. Po tej porannej ceremonii przygotowujemy śniadanie mistrzów – chlebek nie pierwszej świeżości i konserwa. Jak na nasze standardy, to całkiem niezły posiłek.
Na trasie – wspomnienia i plany
Żegnamy się z parkingiem i wyruszamy w drogę do Nysy. Mamy sporo zapasu czasowego, więc nie śpieszymy się. Pogoda sprzyja, a droga przebiega spokojnie. Po drodze zatrzymujemy się w kilku miejscach, by podziwiać lokalne ciekawostki, ale większość trasy spędzamy na wspominaniu ostatniego tygodnia. Złombol to nie tylko rajd, to cała gama emocji, niezapomnianych przygód i widoków, które zostają w pamięci na zawsze.
Rozmawiamy też o modernizacjach dla Babci, bo wiemy, że kolejne wyjazdy są tylko kwestią czasu. Wśród pomysłów pojawia się montaż dyskotekowej kuli, dodatkowego oświetlenia i – co najważniejsze – w końcu sprawnych hamulców. Niby proste rzeczy, ale mają szansę znacząco poprawić nasze życie na trasie. Disco kula to już niemal pewnik.
Nysa i finał
Do Nysy docieramy po godzinie 16:00. Zatrzymujemy się jeszcze na rynku, by zrobić kilka pamiątkowych zdjęć. To ważny moment, bo czujemy, że nasza pierwsza przygoda dobiegła końca. Gdy docieramy do domu Pawełka, czeka na nas ciepłe i niezwykle wzruszające rodzinne przywitanie. Po ośmiu dniach w drodze, pełnych emocji i zmagań, taki moment łapie za serce.
Pierwszą rzeczą, którą robimy, jest kąpiel w ciepłej wodzie – luksus, który teraz doceniamy bardziej niż kiedykolwiek. Co więcej, do kąpieli używamy mydła – taka okazja nie zdarza się w każdym dniu Złombola! Po odświeżeniu siadamy do stołu z rodziną, otwieramy wódeczkę i z pełnym skupieniem oglądamy finał siatkówki. Białe Orły deklasują Brazylię 3:0, a my czujemy, że to idealne zwieńczenie naszego wyjazdu.
Podsumowanie
Pierwszy Złombol to doświadczenie, którego nie zapomnimy do końca życia. Udało nam się nie tylko pokonać dystans ponad 4 tys. kilometrów w 8 dni, ale też przetrwać jako ekipa. Babcia, choć wiekowa i pełna fochów, dała radę. Problemy z hamulcami, chłodzeniem i smrodliwymi sandałami Marcina tylko ubarwiły naszą podróż.
Cieszymy się, że mogliśmy wziąć udział w tej szczytnej akcji i pomóc dzieciom z domów dziecka. Już teraz wiemy, że to nie był nasz ostatni Złombol. Będziemy jeździć, dopóki Babcia i nasze zdrowie na to pozwolą. Kolejne przygody czekają, a my jesteśmy gotowi na wszystko. Do zobaczenia na trasie!