Baner logo strony

Luźne Gacie Bez Suwaka - złombol

-->

"Najlepsze podróże zaczynają się z pełnym bakiem i otwartym umysłem."

ZłOMBOL 2018, Căpățânenii – Κάμπος

Jeśli podoba Ci się ten artykuł prosimy o udostępnienie :D

Ten tekst przeczytasz w 4 min.

Co się działo na trasie

Poranek w rumuńskiej wiosce przynosi ulgę – spanie na prawdziwym łóżku z poduszką okazało się zbawienne. Wczorajsza wiśnióweczka również okazała się nieszkodliwa, więc wstajemy wypoczęci i gotowi na kolejny etap. Po szybkim śniadaniu pakujemy się do babci i ruszamy w trasę z ambitnym planem: przejechać jak najwięcej kilometrów w kierunku półwyspu Sithonia, a kto wie – może nawet dotrzeć na metę w Grecji. Tak naprawdę nawet nie przypuszczaliśmy że uda nam się pokonać trasę Căpățânenii – Κάμπος, skąd był już tylko rzut beretem do mety.

Malownicza Rumunia

Droga przez rumuńskie wioski zaskakuje swojskim urokiem. Wszystko jest tu kolorowe, czyste i zadbane. Rumunia jako kraj zrobiła na nas naprawdę ogromne pozytywne wrażenie. Po kilku kilometrach zatrzymujemy się przy cerkwi w Corbeni, podziwiamy ikony, robimy zdjęcia i zabieramy wodę ze źródełka. Takie chwile na zwiedzanie dodają energii na dalszą podróż i zwyczajnie nas cieszą. Niestety, autostrad w tej części Rumunii brak, więc jedziemy dość powoli. W tle nieustannie przypomina o sobie wypadający zapłon – strzały z gaźnika i wkładanie korka wlewu oleju to już nasza rutyna. Tak naprawdę to mega przyzwyczailiśmy się do tego i z wyprzedzeniem przeczuwaliśmy kiedy będzie strzał z gaźnika.

Przed granicą z Bułgarią tankujemy LPG Na jednej ze stacji i dostajemy gratis kawę – mały, nieoczekiwany prezent a takie cieszą najbardziej. Przełączamy się na benzynę, bo przeczuwamy stanie w korku, a wypraktykowaliśmy wcześniej że na benzynie babcia chodzi zdecydowanie lepiej. I to był nasz błąd. Babcia zaczyna krztusić się i gaśnie. Po szybkim zepchnięciu auta ustronne miejsce, w upale diagnozujemy problem. Moduł elektroniczny wymieniamy ekspresowo, to pierwsze co przyszło nam do głowy gdy babcia nie chciała odpalić ani na LPG ani na benzynie. Po wymianie babcia odpala ale za chwilę gaśnie. Ki czort. Rozkręcamy dolot i znajdujemy winowajcę – pływak w gaźniku poszedł w mak po jednym z wcześniejszych strzałów. Zapasowego oczywiście brak, a benzyna leje się jak z cebra. Cóż oficjalnie straciliśmy benzynę a tak śmialiśmy się z 5 biegu. Co zrobić kontynuujemy jazdę na gazie.

Bułgaria – pierwszy zawód

Przejazd przez granicę rumuńsko-bułgarską, z pięknym mostem na Dunaju, kosztuje nas 6 €, ale widoki są warte tej kwoty. Niestety, Bułgaria rozczarowuje. Krajobraz zmienia się na mniej zadbany – walające się śmieci, kiepskie drogi i ogólny, jak mawia klasyk, brud smród i ubóstwo. Pogoda też nie dopisuje – zaczyna padać deszcz, co tylko potęguje smutek mijanych widoków. Naszym celem staje się jak najszybsze opuszczenie tego kraju i dotarcie do Grecji.

Pod wieczór dostajemy wiadomość od ekipy „Ferajna 71”, że chcą jechać razem, bo w Serbii czuli się nieswojo. Ponoć mieli tam jakieś nie do końca określone problemy z tamtejszymi stróżami prawa. Postanawiamy na nich zaczekać. Zatrzymujemy się na rynku małego miasteczka, gdzie koty są naszym jedynym towarzystwem. Naprawdę przygnębiając był widok tej miejscowości. Przygotowujemy kolację, ale zanim zdążyliśmy zjeść, „Ferajna 71” minęła nas niezauważenie. Teraz to my gonimy ich, walcząc z wypadającym zapłonem i spadającym tempem.

Grecja – jeszcze większy zawód

Granica bułgarsko-grecka mija zaskakująco sprawnie, zapewne dzięki późnej godzinie. Wjeżdżamy do Grecji z nadzieją na lepsze wrażenia, ale niestety, drogi okazują się w fatalnym stanie. Mimo to ruch jest minimalny, co pozwala nam spokojnie kontynuować podróż. Przejeżdżamy przez Saloniki, mając oczy już na zapałkach kierujemy się dalej w kierunku półwyspu Szukając jakiegoś miejsca na nocleg, ponieważ wiemy że na metę już nie dojedziemy. W końcu, po poszukiwaniach, znajdujemy miejsce na nocleg – przy plaży nad Morzem Egejskim obok jakiegoś jeszcze czynnego baru.

Krótka rozmowa z właścicielem baru za pomocą Google Translate kończy się sukcesem – pozwala nam przenocować. Piwko na plaży, delikatny szum fal i godzina 3:00 oznaczają, że czas na zasłużony sen. Jeszcze rano wydawało się niemożliwe, że pokonamy 777 km Nie korzystając z autostrad, a jednak – trasa Căpățânenii – Κάμπος została pokonana.

trasa

Galeria zdjęć z TRASY


Jeśli podoba Ci się ten artykuł prosimy o udostępnienie :D

Polityka prywatności   /   ZLOMBOL OFFICIAL   /   EUVIC   /   SAIMON-DESIGN   /   INDEX   /   KONTAKT


Theme by Anders Norén Improoved by Saimon-Design::Software

© 2018-2025 Jesteśmy u Celu

-